
Historia zespołu Strajk rozpoczęła się w 1990 roku na jednych z płockich osiedli. Trójka znajomych zafascynowana muzyką punk rockową postanowiła założyć zespół, który stałby się odskocznią od codzienności przypadającej na okres transformacji ustrojowej. W tamtym czasie przez Polskę przetoczyła się fala strajków. Również w Płocku MPK ogłosiło strajk okupacyjny. Na miasto przestały wyjeżdżać autobusy. To wydarzenie pozostawiło ślad we wspomnianej trójce. Postanowili nazwać swój band: STRAJK. Jak większość zespołów stawiających swoje pierwsze muzyczne kroki zaczynali grać próby w garażach oraz świetlicach szkolnych. Powstawały pierwsze kompozycje i teksty. Zespół zaczął występować lokalnie prezentując swoją twórczość przed publicznością. Po zmianie wokalisty w 1991 r. zespół ruszył pełną parą czego rezultatem było nagranie debiutanckiej płyty. Wydawałoby się, że wszystko idzie zgodnie z planem, że lada moment chłopaki wypłyną na szersze wody. Nic bardziej mylnego. W maju 1993 roku wydarzyła się tragedia. Dobrowolnie z życiem rozstał się Mariusz “Marian” Zalewski. Zanim zespół otrząsnął się z tej traumy w wypadku samochodowym zginął perkusista Artur Lubiński. Po tych tragicznych wydarzeniach zespół STRAJK nigdy się już nie podniósł. Oczywiście nadal funkcjonował, grał sporadycznie koncerty, ale był to już raczej łabędzi śpiew i próba przypomnienia światu o swojej działalności.
W utworze “Śmierć” autorstwa Mariusza Zalewskiego, ówczesny wokalista zespołu Krzysztof Kaliński śpiewał, że “śmierć wybiera zawsze kogo chce”. W grudniu zeszłego roku wybrała gitarzystę Pawła “Hajnosia” Hajnowskiego. Ostatnią żyjącą osobą, która funkcjonowała w zespole od jego początków aż do końca pozostał basista (w późniejszym okresie również wokalista i gitarzysta) Konrad Wojda. Konrad postanowił po raz ostatni skrzyknąć muzyków, którzy przewinęli się przez band na przestrzeni lat jego działalności i po raz ostatni wystąpić na żywo z repertuarem zespołu STRAJK. Koncert poświęcony pamięci zmarłych muzyków: Mariusza, Artura i Pawła odbędzie się 30 stycznia 2025 r. w Płockim Ośrodku Kultury i Sztuki w Płocku.
W związku z tym wydarzeniem postanowiłem porozmawiać z Konradem Wojdą o tych wszystkich latach, które spędził w zespole Strajk i bardziej szczegółowo zapoznać Was z historią tego bandu. Zapraszam do lektury !

Kilka tygodni temu pożegnaliśmy Pawła “Hajnosia” Hajnowskiego – gitarzystę zespołu Strajk z nazwijmy to “pierwszego składu” zespołu. Na początek może zaskoczę Cię pytaniem, ale jakie to uczucie być ostatnim żyjącym członkiem zespołu z okresu nagrania płyty “Nie Pójdziemy”?
Niekoniecznie mnie zaskoczyłeś. W tej sytuacji, nazwijmy to tragicznej, moim obowiązkiem jest zrobić wszystko, by pamięć o zespołu nie przepadła. Bardzo miłym zaskoczeniem jest to, że wiele osób pamięta zespół z okresu nagrania pierwszej debiutanckiej płyty. Przypomnijmy, że było to 33 lata temu. Niestety albo stety żyje lider zespołu i to jedyna pocieszająca informacja.
Zacznijmy w takim razie od samego początku. Dawno, dawno temu, na przełomie lat 80/90 XX wieku, będąc młokosem i młodszym bratem założyciela Farben Lehre – Wojtka, postanowiłeś, że też chcesz pójść tą drogą i mieć swój własny zespół. Jednak zanim to nastąpiło musiałeś gdzieś usłyszeć nazwijmy to (punk) rockowe dźwięki. Opowiedz proszę o swojej przygodzie z muzyką zanim pojawił się pomysł założenia kapeli.i.
Muzyka towarzyszyła mi od dziecka. Brat mojej mamy mieszkał w Kielcach i grał na gitarze. Często tam jeździłem w wakacje. Pamiętam, ze zawsze prosiłem go by nam coś zagrał. W szkole podstawowej dużo śpiewałem. Zresztą u nas w domu zawsze była muzyka. Mój brat dużo słuchał najróżniejszej muzy i dzięki niemu znałem dużo zespołów. Dodam również, że pochodzę z muzycznej rodziny. Dwóch moich dziadków grało na instrumentach: jeden na skrzypcach, a drugi na harmonii.
W rozmowie o Pawle Hajnowskim wspominałeś, że zespół Strajk założyłeś Ty wraz z Robertem “Frankiem” Wudarskim oraz Arturem Lubińskim. Jak poznałeś się z chłopakami?
Z Artkiem poznałem się jako 5 letnie dziecko. Mieszkał w tym samym bloku klatkę obok. Franek mieszkał na tym samym osiedlu w sąsiednim bloku. Jego poznałem później. Przychodził do mojego brata przegrywać kasety.

O ile wiele osób kojarzy Roberta “Franka” Wudarskiego (obecnie frontmana Podwórkowych Chuliganów, wcześniej również wokalistę The Butels), o tyle Artura Lubińskiego poznało niewielu. Jak byś go opisał? Jakim człowiekiem był Artek?iekiem był Artek?
To był bardzo pogodny chłopak. Nikomu nie wadził. Był człowiekiem bardzo pomocnym, pozytywnym i zawsze na niego można było liczyć. Spędziłem z nim swoje dzieciństwo.
Kiedy wpadliście na pomysł, żeby założyć zespół?
Na pomysł wpadliśmy w roku 90. Mój starszy brat od roku 86 grał w zespole Farben Lehre znanym już w Polsce. Ja z Artkiem mieliśmy po 15 lat. Franek był rok starszy. Wiadomo dzieciaki zafascynowane były dokonaniem zespołu FL. Poza tym Wojtek miał jak mało kto dużą ilość muzyki, która nie była ogólnie dostępna.
Czy to prawda, że pierwszą roboczą nazwą bandu była Uśmiechnięta Kromka Chleb ? Jeśli tak, to kiedy nastąpiła transformacja na Strajk?
Nie to jest raczej żart. Ja kiedyś tak napisałem w historii kapeli i tak zostało w necie. Pierwsza nazwa zespołu to przez chwilę była „THE POST”, a ta właściwa to „THE BOYCOTT”. Pod taką nazwą graliśmy już próby. STRAJK wyszedł całkiem przypadkowo. Był okres strajków w Płocku Komunikacji Miejskiej. Wracając z próby ze szkoły „Budowlanki” tej ze Starej Białej, wpadliśmy na pomysł zmiany nazwy. Każdy coś proponował. Franek rzucił hasło a może Strajk? Nam to się spodobało. Nazwa została zaakceptowana.
Opowiedz trochę o Waszych początkach? Gdzie graliście próby? Jakimi bandami się inspirowaliście?
Początki były typowe jak dla zespołów w tamtym czasie, gdy nasz kraj odzyskał wolność.
Zacznijmy od początku:
Ja jako młody chłopak byłem jedynym umiejącym cokolwiek grać. U nas w domu była gitara basowa produkcji z NRD. Brat nauczył mnie podstaw tego instrumentu. Spodobało mi się tak, że gram do dziś na basie. Namówiłem Artka, żeby nauczył się grać na perkusji. Po ciężkich próbach udało mi się to. Nawet do tego stopnia, że odkupił czechosłowacką perkusję „Amati” od mojego brata. Kolejnym krokiem był wokalista. Franek przychodził do nas i interesował się muzyką. Został wokalistą oraz zaczął pisać teksty.
Nazwijmy to, że założycieli było trzech…
Potrzebny był nam gitarzysta. Zaczęły się poszukiwania. Wtedy poznaliśmy Mariusza Zalewskiego grającego w zespole „CALL GIRL” późniejszy „Belweder”, z którym grał Paweł Hajnowski. Dogadaliśmy się w taki sposób, że ja u nich grałem na basie, a Paweł u nas na gitarze. Potem Paweł grał już na stałe z nami.
Próby odbywaliśmy w garażu u babci Artka niedaleko kościoła „Stanisławówka”, potem różne szkoły: „Budowlanka”, „Chemik” oraz w budynkach dawnego kina „Diana” zagarniętego przez kościół.
Inspiracje to przede wszystkim: Sex Pistols, Dead Kennedys, The Ramones, New Model Army, The Cure i wiele kapel punkrockowych tzw. 77. Jak pamiętam Franek preferował klimat głównie The Exploited, a Paweł lubił U2.
To był rok 1990.
Rozumiem, że Wasza muzyka grana na początku z Frankiem, różniła się od tego, co można usłyszeć na Waszej debiutanckiej płycie “Nie Pójdziemy”. Jak byś ją opisał?
Wbrew pozorom niekoniecznie się różniła. Ja byłem twórcą muzyki od samego początku. Różnice polegały na zmianie składu oraz grania na dwie gitary. Pierwsze kawałki kapeli to: m.in. „Łapówka” późniejszy „Jestem oskarżony” oraz „Jestem chory…” późniejsza „Kariera”. Pozostałe kawałki według mnie nie były zbyt dobre. Zostały tylko te dwa, od których wszystko się zaczęło.

Kiedy nastąpił Wasz debiut sceniczny i gdzie?
Nie pamiętam czy był to rok 1990 czy już 1991, ale pierwszy koncert to przegląd rockowych zespołów w Spółdzielczym Domu Kultury. Zagraliśmy dwa kawałki: „Rzeczywistość” oraz cover „WARHEAD” kapeli U.K. SUBS .
Czy zachowały się jakieś nagrania z tamtego okresu? Rozmawiałem kiedyś z Robertem Wudarskim i wspominał o poczynionej przez Was demówce?
Zacznijmy powoli prostować pewne fakty.
Te nagrania są pierwszymi, które nagraliśmy w Młodzieżowym Domu Kultury dzięki pomocy Piotrka Bartusia. Nie nazywałbym tego „demo”, bo tylko my te nagrania mieliśmy i paru znajomych. Zadaniem tych nagrań było to, by wysłać je do Jarocina w celu zakwalifikowania się na przegląd. Jak wiadomo to był jedyny festiwal dla kapel jak my.
Prawdziwe „demo” zostało nagrane później … *
W 1991 roku pożegnaliście się z wokalistą Frankiem. Jaki był tego powód?
Zacznijmy od tego, że w roku 1991 przed wakacjami został wyrzucony z hukiem z kapeli. Powodów było kilka. Po pierwsze zero zaangażowania w cokolwiek związanego z zespołem. Już wtedy wybrał alkohol i lansowanie swojej osoby. Po drugie nie przychodził na próby, a dla nas w tamtym czasie (czego obecna młodzież nie zrozumie) to była świętość. Szkoła była mniej ważna. Po trzecie przez niego nie wysłaliśmy nagrań na festiwal w Jarocinie, bo zespół nie był w stanie funkcjonować. Po czwarte Robert Wudarski nie pasował nam jako wokalista, ponieważ on się wydzierał, a nie śpiewał. Strajk chciał grać melodyjnie w stylu brytyjskiego grania. Jak wiadomo siłą tamtej muzyki była melodyjność. Dlatego biorąc pod uwagę zachowanie tego kolegi, ja i Paweł Hajnowski postanowiliśmy go pożegnać. Artek, jak pisałem był spokojny, ale trudno było mu się z nami nie zgodzić. Na temat faktów się nie dyskutuje.
Warto wspomnieć o tym, że w składzie z Frankiem zespół zagrał raptem cztery koncerty, czyli: wspomniany „SDK”, „CHEMIK” moja szkoła, klub „Morka” koncert przez nas organizowany dla znajomych oraz jedyny poważniejszy koncert w Domu Technika z FARBEN LEHRE, RIGOR MORTIS i Darknes . Być może gdzieś jeszcze graliśmy w tym składzie, ale nie zmienia to faktu, że to była kapela dzieciaków bardziej znana na osiedlach, a nie jakaś legenda punkrocka.

Franka zastąpił na wokalu Mariusz “Marian” Zalewski. W jakich okolicznościach trafił on do zespołu? Jak się poznaliście?
W okolicznościach zmiany składu. Paweł namówił mnie i to jego zasługa, że Mariusz zaczął z nami grać. Poznaliśmy się, jak wyżej wspomniałam w okolicznościach szukania gitarzysty.
Jakim człowiekiem był Marian? Z jego tekstów wynika, że był bardzo wrażliwą osobą z niesamowitą umiejętnością wyrażania swoich emocji i uczuć poprzez teksty. A jaki był na co dzień?
Mariusz był nad wyraz wrażliwą osobą wybitnie uzdolnioną. Dzięki jego tekstom STRAJK zapisał się do historii polskiej muzyki. Człowiekiem był zupełnie normalnym, koleżeńskim, kulturalnym, bardzo zaangażowanym dla zespołu. Zawsze chciał, by muzyka była dla nas najważniejsza.
Pamiętasz może kiedy zagraliście pierwszy koncert z Marianem i gdzie?
Na pewno w Płocku, ale gdzie nie kojarzę. To było na pewno w okresie letnio – jesiennym roku 1991.
Z tego co pamiętam, to Wasza nazwijmy to kariera ruszyła po wygraniu przeglądu w Sierpcu. W nagrodę pojechaliście do studia, żeby nagrać płytę. Czy to były te sesje nagraniowe, które później znalazły się na płycie Nie Pójdziemy?
O właśnie, kolejne sprostowanie na temat kolejnej bzdury na nasz temat. Otóż:
Zacznijmy od tego, że Strajk nagrał tak naprawdę pierwsze prawdziwe „demo”* już w tym składzie. W wakacje powstały kawałki tj. „Jestem oskarżony”, „Kariera”, „W kieszeni mam gaz”, „Bez odwrotu”, „Zakochani”, które stanowią istotną część płyty „Nie pójdziemy”. Mając już nagrania nadające się do czegokolwiek wysyłaliśmy je na różne przeglądy. Udało nam się zakwalifikować na przegląd w Sierpcu, wygrać i zdobyć główną nagrodę, czyli możliwość zarejestrowania dwóch kompozycji w profesjonalnym studio „MODERN SOUND” w Gdyni. Dwie kompozycje wspomniane „Kariera” i „Jestem oskarżony” zostały nagrane w lutym 1992 roku i znalazły się się na debiutanckiej płycie.
Tak na prawdę tylko przez przypadek STRAJK stał się ogólnopolskim zespołem.
Kompletną bzdurą i kłamstwem, jest mówienie o tym, że nasz zespół wybrał karierę i dlatego pierwszy wokalista odszedł. Otóż fakty są zupełnie inne, o czym wspominałem wcześniej.
*dzięki uprzejmości i zaangażowaniu Konrada udało się dotrzeć do tego materiału demo, oczyścić je z szumów dzięki czemu premierowo prezentujemy je poniżej. Demo nagrane w składzie: Mariusz Zalewski – wokal gitara, Konrad Wojda – bas, Artur Lubiński – perkusja, Paweł Hajnowski – gitara
Gdzie nagraliście płytę Nie Pójdziemy i co pamiętasz z tego okresu w studio nagraniowym? Jak przebiegała sesja nagraniowa?
W Gdyni. No wiele pamiętam. Na dzień dobry na dworcu w Płocku Artek zostawił mi torbę z kasą i magnetofonem. Potem jak to młodzi, zbuntowani zobaczyliśmy zawodowe studio nagrań. Ze szczęścia przepiliśmy wszystkie pieniądze w parę dni. Sesja trwała około miesiąca. Przebiegała w miłej atmosferze. Graliśmy na dobrym sprzęcie, o którym wtedy tylko można było pomarzyć. Pamiętam, że chłopaki (z późniejszego zespołu KRISNA BROTHERS) pożyczyli nam GIBSONA LES PAUL, w zamian za to, że mój bas im się bardzo spodobał i na nim nagrywali swoje piosenki. Wynikiem tej kultowej dla mnie sesji było to, że nie zdałem do kolejnej klasy głównie za opuszczanie lekcji.
Czy zadowolony jesteś po latach z tego materiału i brzmienia jakie uzyskaliście?
Z piosenek jak najbardziej. No brzmienie i nagranie pozostawiają wiele do życzenia. Wtedy sam fakt bycia w studio nagrań był dla nas sukcesem.

Do utworu “Bez Odwrotu” poczyniliście wideoklip (do obejrzenia tutaj). Jest to jedno z nielicznych nagrań wideo, na którym możemy zobaczyć (i usłyszeć) Mariusza Zalewskiego. Opowiedz proszę o genezie powstania tego klipu? Gdzie został on nagrany? Kto go wyreżyserował?
Klip został nagrany przez ekipę programu LUZ . Były nawet dwie wersje tej piosenki.
Tzn.?
Ekipa z LUZu nagrała dwie wersje tego klipu. Skąd taki pomysł nie mam pojęcia, ale obie wersje były emitowane na antenie. Było to nagrywane w Telewizji Polskiej. Jest jeszcze jeden klip do numeru “Jestem Oskarżony”. Również nagrany przez program LUZ
W maju 1993 roku dobrowolnie z życiem rozstał się Marian. Jak zareagowaliście na śmierć Mariana?
Szok dla nas nie do opisania. Mariusz miał 19 lat. Dla nas to było coś zupełnie nowego.
Mało tego płyta „Nie pójdziemy” raczej by nie wyszła, gdyby on dalej żył. Firma MJM (późniejsza SONY MUSIC) próbowała nam narzucać, jak mamy wyglądać, co grać i jak się zachowywać. Przedstawiła nam złodziejską umowę, której do dzisiaj nie podpisaliśmy. Ja jako lider nie chciałem się zgodzić na takie pomysły. Po śmierci Mariusza płyta momentalnie wyszła na kasecie jako główny nośnik. Zaczęto robić z nas legendę, bez mojej zgody. Z tego co wiem to minimum około 20 000 tys sztuk kaset się wtedy sprzedało. Ile tak naprawdę raczej się nie dowiemy.
Reakcja po śmierci Mariusza była taka. Zrywamy z firmą bez podpisania umowy na płytę. STRAJK do dzisiaj pozostał zespołem niezależnym od nikogo. Gramy dalej i szukamy wokalisty i gitarzysty, bo Mariusz śpiewał, pisał teksty i grał na gitarze solowej.
Po śmierci Mariana w Teatrze Dramatycznym w Płocku zorganizowano koncert ku jego pamięci. Kto wpadł na pomysł, żeby go zorganizować? Kto na nim wystąpił?
Pomysł mojego brata i nasz. Bo STRAJK grał sporo koncertów z FARBEN LEHRE, a Wojtek organizował też koncerty.
Z tego co pamiętam grali: ZSWB, BELWEDER, FARBEN LEHRE i zespół NIECH BĘDZIE (do dzisiaj nie zapomnę) w której śpiewał Franek. Kapela ta robiła totalną łachę, żeby zagrać na tym koncercie.
Kto zastąpił Mariana po jego śmieci?
Wokalistą został Krzysztof Kaliński, gitarzystą Robert Chojnacki.

Jak wyglądała działalność zespołu po śmierci Mariana?
STRAJK grał dalej. Koncertów graliśmy sporo z FL i sami również. Graliśmy w Jarocinie 93 na dużej scenie, duży koncert, „Wojna z trzema schodami” w Gdyni, Poznań hala „Arena” i sporo koncertów klubowych oraz festiwali.
Jak to się stało, że do zespołu dołączył Rafał “Czarny” Nowakowski?
Robert Chojnacki nie angażował się jakbyśmy tego chcieli i za bardzo różniliśmy się z nim VENGEANCE.

W tym składzie nagraliście płytę Lustro. Gdzie ją nagraliście?
Ponownie w „MODERN SOUND” w Gdyni. W jedną sesję zagraliśmy na tzw. setkę. Brzmienie fatalne, ale kawałki całkiem fajne.
Z tego co pamiętam, to jakieś utwory były też nagrywane w Studio Złota Skała Roberta Brylewskiego?
Tak były. Nagraliśmy trzy kawałki „Limuzyna”, „Urojenia” i „Nowe pokolenie”.
Co pamiętasz z tej sesji w Złotej Skale? Czy Robert Brylewski Was nagrywał?
No ja pamiętam najwięcej. Bo kilka dni spędziłem tam sam. Brylewski nas miksował. Co prawda umówił się ze mną jednego dnia, a dotarł po trzech. Jednak poczuł się i zrealizował ze mną te kawałki całkiem fajnie jak na tamte czasy.
Jak już wspominałeś, płytę” Lustro” nagrywaliście w Gdyni. Opowiedz proszę o sesji nagraniowej tego materiału?
Sesja krótka jak pisałem. Z trzy dni tam byliśmy. Szybko nagrane i wiadomo impreza.

Z rozmowy z Twoim bratem Wojtkiem dowiedziałem się, że mieliście wystąpić podczas koncertu w Hali Stoczni Gdańskiej razem z Golden Life, w takcie którego wybuchł pożar i życie straciło 7 osób, a 320 zostało rannych. Jakie było Wasze uczucie gdy dowiedzieliście się o tym, co się tam wydarzyło? W sumie Wy też mogliście znaleźć się wśród poszkodowanych.
No uczucie, chyba jak każdego z nas. Po prostu tragedia. Mieliśmy szczęścia sporo, że nas tam nie było.
W jakich okolicznościach i dlaczego odszedł ze Strajku Czarny? Kto go zastąpił?
Dokładnie na ten temat ponad rok temu rozmawiałem z Pawłem Hajnowskim, który mu nigdy nie wybaczył co Rafał nam zrobił.
Mieliśmy grać koncert już nie istotne, gdzie. Czarny tego dnia oznajmił nam, że odchodzi z kapeli w momencie, kiedy po niego przyjechaliśmy. Olał nas i ten koncert zagraliśmy we trzech: ja, Artek i Paweł, bo w tym czasie również Krzysiek Kaliński odszedł z zespołu, jednak uczynił to w sposób normalny, dogrywając z nami koncerty, które już wcześniej zostały zabookowane.
Mało tego Czarny nie miał za bardzo kasy, więc zespół złożył się dla niego na gitarę. Do dzisiaj nam jej nie oddał. Zachował się jak złodziej.

Jak wyglądało funkcjonowanie zespołu po odejściu Rafała Nowakowskiego i Krzyśka Kalińskiego?
Normalnie graliśmy dalej. Podstawa była cały czas ta sama. Ja, Paweł i Artek.
W 1996 roku nastąpiło kolejne tragiczne zdarzenie. W wypadku samochodowym zginął perkusista Artur Lubiński. Jak zareagowaliście na jego śmierć?
A jak można było zareagować? Albo zapić się na śmierć, albo grać dalej. Nie poddaliśmy się.
Kolejne lata działalności zespołu to czas stabilizacji personalnej. Możesz powiedzieć, kto w tamtym okresie przewinął się przez zespół?
Ten skład istniał najdłużej. Ja i Paweł oraz Tomasz Hajnowski – gitara solowa, Jacek Trafny – perkusja.
Rozumiem, że po ustabilizowaniu się składu zespołu zaczęliście komponować nowe utwory, które ostatecznie ukazały się na płycie Siła w Nas?

Dokładnie tak. To był czas powolnego końca grania gitarowego w Polsce. Praktycznie STRAJK już nie istniał. Pojedyncze koncerty graliśmy bardzo rzadko.
W 2003 roku ukazała się wspomniana wcześniej płyta Siła w Nas. Wydawało się, że to będzie pożegnalny album zespołu. Okazało się, że jednak tak się nie stało. Jednak wróćmy do “Siły w Nas”. To już zupełnie inna płyta, jeśli chodzi przede wszystkim o ścieżkę liryczną, jak również i dźwiękową. Nie ma już takiego pesymizmu i dekadencji wykrzyczanej przez wokalistę, tylko raczej lekkie melodyjne, skoczne piosenki z łagodnymi tekstami. Jak Ty oceniasz te nagrania? Gdzie nagrywaliście ten materiał i dlaczego zdecydowaliście się na zawieszenie działalności?
Część śladów nagraliśmy w studio w Staroźrebach u obecnego perkusisty LAO CHE. Ja większość gitar nagrałem w domu z efektu cyfrowego.
Strona liryczna to teksty Mariusza oprócz piosenki „Siła w nas”, która jest mojego autorstwa.
Jeśli chodzi o stronę liryczną kompletnie się tutaj nie zgodzę. Utwory: „Desperat”, „Rozebrani z nadziei” czy „Złudzenia” są chyba najbardziej pesymistyczne.
Tekst piosenki „desperat” cyt. „Jestem sobie nikim nie udaje mi się nic, nie wiem po co żyję i nie wiem jak mam żyć. Wszystko to co robię to wszystko jest złe. Zostawiam więc to i czekam na swój koniec”.
W 2003 zespół STRAJK już nie istniał. Paweł zajął się pracą podobnie jak jego brat. Z gitarami już mało mieli wspólnego. Jacek wyjechał na stałe do Anglii.
Ja jako jedyny dotrzymałem słowa piosence „Bez odwrotu”, cyt. „Jaki jestem taki będę już nie zmienię się”. Ten tekst to wyjątek, ponieważ jest głównie mojego autorstwa. Nie zmieniłem się. Do dzisiaj gram. I to jest jedyna rzecz, którą się zajmuję zawodowo.

Niezbyt długo trwał Twój rozbrat z dźwiękami Strajku. W 2007 roku postanowiłeś reaktywować zespół w całkiem nowym składzie. Skąd pomysł na reaktywację? Powiedz proszę kogo zaprosiłem wtedy do współpracy?
Pomysł stąd, by pograć koncerty. Sporo osób mnie namawiało. Zaprosiłem Sebastiana Stańczaka i Pawła Cabana .
W nowym składzie i po reaktywacji nagraliście 2 płyty: Reaktywacja (2007) i Dwie Strony (2009). Jak oceniasz te albumy? Jak oceniasz ten okres działalności Strajku?
Nie, nie. W tym składzie nic nie nagraliśmy. Ja już zaczynałem budować swoje studio domowe i sam je nagrywałem z pomocą „Sebastiana” miejscami.
„Reaktywacja” to tylko przypomnienie o zespole. Ta płyta nic dla mnie nie znaczy. Natomiast „Dwie strony” ma parę fajnych kawałków m.in. Królewna, do której kończę nagrywać trzecią część.
Okres działalności był słabiutki. Jedyne co fajne to mini trasa z zespołem „The Bill” i koncert na scenie Kriszna na Przystanek Woodstock.

Wydawało się, że temat zespołu Strajk to już przeszłość. Jednak w 2020 roku ukazała się Twoja solowa płyta o nazwie Darnok – Projekt Strajk. Nagrałeś na nowo utworu Strajku w lekko zmienionych aranżacjach i zupełnie sam w Twoim studio nagraniowym. Skąd w ogóle pomysł na “powrót do przeszłości”?
A pomysł stąd, że wiele piosenek było fatalnie nagranych, a niektóre w ogóle nie zostały nagrane. Co jakiś czas, jak go znajdę, będą pojawiać się tematy muzyczne związane ze Strajkiem, czyli już zespołem jednoosobowym…
Jak oceniasz te nagrania?
Bardzo fajnie, bo zaczęły brzmieć w końcu jak powinny.
Ostatnio rozmawiając z Tobą wspomniałeś, że planujesz nagrać wersje akustyczne utworów Strajku. Odniosłem takie wrażenie, że nie możesz zamknąć tej szufladki z napisem STRAJK, co i rusz ją otwierając by pamięć o tym bandzie była ciągle żywa. Z czego to wynika? Może najwyższy czas przeciąć tę “pępowinę”?
No nie ma takiej opcji. Naliczyłem około 40 kawałków, które wymyślałem kiedyś, nie licząc tych co przez ostanie parę lat mam w głowie.
STRAJK niestety grał w czasach, gdzie nie było praktycznie żadnych możliwości, by coś rejestrować. Skoro mam możliwości i dysponuję całkiem niezłym sprzętem mogę nagrywać piosenki „strajkowe”. Uznałem, że graliśmy przez lata bardzo melodyjnie i aż samo się prosi by zagrać je w wersjach akustycznych.
Trzeba być konsekwentnym. Naszym hasłem było:
„Strajk jeszcze nie odchodzi, Strajk jest w każdym z nas”
Czy z perspektywy czasu masz żal do losu, że tak a nie inaczej potoczyła się muzyczna droga Strajku?
No na pewno. To się raczej nie zdarza, by w ciągu 3 lat stracić połowę kapeli. Gdyby nie było tych zdarzeń Strajk mógłby do dziś funkcjonować.
30 stycznia 2025 Strajk zagra wyjątkowy koncert w Płockim Ośrodku Kultury i Sztuki w Płocku (bilety do kupienia tutaj). Opowiedz proszę o tym wydarzeniu ? Co Was skłoniło do tej jednorazowej (chociaż to się pewnie jeszcze okaże;) reaktywacji?
Po śmierci „Hajnosia” uznałem, że moim obowiązkiem jest zagrać koncert, albo zaprosić zespoły bliskie STRAJKOWI, poświęcony głównie Pawłowi Hajnowskiemu, jak również Artkowi Lubińskiemu i Mariuszowi Zalewskiemu. To pierwsza sprawa najważniejsza.
Druga sytuacja to koncert, organizowany przez FRANKA lidera zespołu PODWÓRKOWI CHULIGANI dla Pawła Hajnowskiego. Cel jak najbardziej spoko, ale z jednym małym szczegółem: Ja o tym wydarzeniu dowiedziałem się przypadkowo z internetu, bo ktoś do mnie napisał. Uważam to za skandal, że nikt z zespołu STRAJK nie został zaproszony na ten koncert, czyli ani ja, Jacek Trafny, Krzysztof Kaliński o reszcie nie wspomnę. Poza tym dochód miał być dla rodziny Pawła. Szkoda, że nie było konsultacji z najstarszym bratem Adamem, który organizował sprawy związane z pogrzebem. Moi znajomi byli na tym koncercie. Pisali do mnie lekko mówiąc poirytowani tym, że Franek nawet słowem nie wspomniał nic na temat Pawła. No cóż chyba nie do końca to był koncert dla mojego przyjaciela.
Szacunek dla zespołu Vataha, który praktycznie nic wspólnego z zespołem Strajk nie ma. Potrafili jednak uczcić pamięć „Hajnosia”, wykonując na tym koncercie własną wersję utworu “Kogo Chcesz” z repertuaru Strajk.
Kto wystąpi w Strajku podczas tego koncertu? Czy są przewidziani jacyś goście specjalni?
Ten koncert to sukces, ponieważ udało mi się namówić osoby, które nagrywały płyty STRAJK.
Zagramy:
KONRAD WOJDA – Bas, wokal
KRZYSZTOF KALIŃSKI – Wokal
JACEK TRAFNY – Perkusja
Okazyjnie:
MATEUSZ SZULBORSKI – Gitara solowa
MATEUSZ WIĘCKOWSKI – Gitara rytmiczna
Goście specjalni:
FARBEN LEHRE
PIOTR GMUR (ZMAZA) – Wokal
jako support wystąpi zespół: RESZTA POKOLENIA

Dodaj komentarz