
W najbliższy czwartek (19 grudnia) o godz 14:00 na cmentarzu rzymsko – katolickim przy ulicy Kobylińskiego w Płocku, pożegnamy Pawła “Hajnosia” Hajnowskiego ex gitarzystę zespołu Strajk z którym nagrał m.in. legendarną płytę “Nie pójdziemy” oraz “Lustro”. Ostatnimi nagraniami Pawła była wydana w 2004 roku pożegnalna płyta zespołu “Siła w nas”. Od tamtej pory nie był aktywny muzycznie jednak to nie oznacza, że nie interesował się muzyką. Został kamerzystą w płockiej telewizji Szel-Sat, gdzie m.in. kręcił relację z koncertów odbywających się w naszym mieście. Po przejęciu telewizji kablowej przez większego gracza, dla Pawła nie było już miejsca. Postanowił wyjechać z miasta, z kraju za lepszym życiem. Osiadł na wyspach brytyjskich i tam dożył ostatnich chwil.
W mojej pamięci pozostanie jako chłopak, który zaraził niemal pół bloku (byliśmy sąsiadami) miłością do punk rocka. Myślę, że dołożył sporą cegiełkę do zainspirowania chłopaków z Jachowicza 35, by też chwycili za instrumenty i zaczęli muzykować. Adam “Duken” Przemyłski zaczął grać na perkusji i do dnia dzisiejszego występuje w zespole Podwórkowi Chuligani. Wcześniej razem z bratem Pawła – Tomkiem (Kubą), utworzyli post punkowy zespół Doctors. Tomek zresztą też przez moment grał w zespole STRAJK. Był Adaś z pierwszej klatki, który grał na wiośle, Piotrek, który został basistą punk rockowego bandu i nie ukrywam, że dla mnie w tamtym momencie Paweł był również dużym autorytetem muzycznym… baaaa… kolesiem który grał w STRAJKu, a wtedy dla mnie było to coś. Też tak chciałem. Jednak znajomość z Pawłem z racji różnicy wieku i pewnie mojej nieśmiałości ograniczała się do zwykłego “cześć-cześć”.
W związku z tym postanowiłem wypytać się tych, który wychowali się z Pawłem, znali się z czasów gry w zespole Strajk, odwiedzali pub Grodzki (gdzie przez moment Paweł był barmanem), pracowali w telewizji Szel-Sat, oraz przebywali z nim na obczyźnie o ich wspomnienia i historie związane z Pawłem.

Konrad Wojda (współzałożyciel zespołu STRAJK, obecnie gitarzysta Farben Lehre)
“Strajk założyliśmy we trzech: Ja, Franek i Artek. Byliśmy wtedy dzieciakami. Ja miałem 15 lat, Franek 16lat. Chcieliśmy tak jak mój brat Wojtek grać i mieć własny zespół. Bardzo nam się to wtedy podobało. Ja byłem jedynym umiejącym grać na instrumencie. Postanowiliśmy poszukać więc gitarzysty. Ktoś nam polecił, żeby pójść do kolesia Mariusza Zalewskiego. Jego poznaliśmy pierwszego. Pokazał nam kilku gitarzystów, ale nikt nie chciał z nami pograć. Mariusz grał wtedy z Hajnosiem w kapeli Belweder. Oni nie mieli basisty, my gitarzysty, wiec wymyśliłem, że ja pogram na basie w Belwederze, a Hajnoś z nami. Trwało to bardzo krótki okres, bo za chwilę znowu zostaliśmy bez gitarzysty. Jednak chwilę później Hajnoś odszedł definitywnie z zespołu Belweder i tak już na stałe trafił do nas. To był wtedy inny Strajk niż ten znany z płyty “Nie Pójdziemy”. Strajk z Frankiem na wokalu to była kapela gówniarzy, która grała od 1990 do 1991 roku. W tym składzie zagraliśmy raptem 4 koncerty. Tak na prawdę Strajk zaistniał już z Marianem po wygraniu przeglądu w Sierpcu pod koniec 1991 roku.
Z Pawłem Hajnowskim to my kiedyś bardzo się kumplowaliśmy. Mógłbym przytoczyć wiele historii z nim związanych, ale pierwsza która przychodzi mi do głowy to taka jak postanowiliśmy z Pawłem iść na piwo. Pamiętając o tym, że jego ówczesna dziewczyna jest dociekliwa wpadliśmy na genialny pomysł, by co chwila zmieniać knajpy. No i tak co godzinka tak robiliśmy. Przy 5 knajpie dowiedzieliśmy się od znajomych, że dziewczyna Pawła go szuka więc szybko się zwinęliśmy i poszliśmy do kolejnej, gdzieś dalej od centrum. Ale oczywiście tysiące przemyśleń i nagle wpadamy na pomysł, że idziemy do bloku Hajnosia do piwnicy bo tam była kanciapa. Nikt nie miał prawa wiedzieć gdzie byliśmy. Tam w piwnicy urzędował brat Pawła z ekipą. No i oczywiście wywiązała się lekka impreza. Browar się leje towarzystwo zadowolone i nagle, a to była już tak 22 spokojnie drzwi się otwierają wchodzi laska Pawła i tekst “no mam Was w końcu !”. My z Hajnosiem gleba z pół godziny nie mogliśmy się opanować ze śmiechu . Jak ona nas znalazła to jest niebywałe. Cały misterny plan poszedł w cholerę. Oczywiście, dziewczyna Pawła z nami została i dalej była impreza już w totalnie wesołej atmosferze. Knajp zwiedziliśmy tego wieczoru minimum 6
“

Adam Marciniak (kumpel Pawła z czasów młodości, współpracownik z czasów Szel-Sat)
“Z Pawłem Hajnowskim znaliśmy się od dzieciaka, jedno osiedle, poczucie humoru, a potem punk rock mieliśmy też inną wspólną pasję, pasje i miłość do dobrego kina
Paweł często ganiał do kina, lubił bardzo
ja zresztą też. Kiedyś przedstawił mi Mariusza Ludwickiego ” Ludwika” był operatorem kamery w Szel-Sat, zagadałem z nim kiedyś na Tumskiej czy nie ma pracy w Szel -Sat i okazało się , że jest taka możliwości, tak zaczęła się moja praca w mediach, która twa do tej pory
w czerwcu minęło 28 lat
Paweł pracował wtedy w pubie grodzkim, nadal się szlajaliśmy po knajpach, lubiliśmy
kończyliśmy biesiadę albo w Fandango, albo w pubie Grodzkim, kiedy Piotrek już mył podłogi i kazał nam spadać
i wracaliśmy chwiejnym krokiem na skróty przez bramy aż do naszych rewirów na Jachowicza
tam też jak wiecie była knajpa Ambasador, albo jak kto woli u Kwaśniewskiego
oj dużo dobrego się tam działo
i do domu blisko
Los chciał, że znów zaczęliśmy się widzieć codziennie, Paweł dołączył do telewizji kablowej Szel-Sat, jako operator kamery, dobry w tym był, umiał chłopak
ja byłem wtedy technikiem emisji, czyli pracowałem głównie w studiu, Paweł robił zdjęcia i w studiu, ale i na mieście, informacje i takie tam razem z redaktorami z kablówki
później ja stwierdziłem, że też chcę ruszyć tyłek ze studia i Hajnoś zaczął mnie uczyć znajomości i pracy z kamerą
Nasze drogi się trochę rozeszły. To był ten czas, kiedy spora część fajnej rockowej ekipy z Płocka zaczęła wyjeżdżać z Płocka, jak i z Polski za chlebem… urodziła mi się córka, więc były inne priorytety
ale nigdy nie zapomniałem o kolegach, o Hajnosiu, jakiś tam kontakt był, ale już nie tak jak kiedyś nad czym ubolewałem
Paweł mocno wypełniał moje życie, zabierał mnie na koncerty, na Orkiestrę Świątecznej Pomocy, bo akurat było miejsce w busie i pytał czy jadę
taki był fajny z niego ziomek
będziesz zawsze w moim serduchu , dziękuję ci za ten super czas i za te mega wspomnienia
“

Wojtek Wojda (współzałożyciel i wokalista Farben Lehre)
“Trzy frywolne historie z Pawłem HAJNOSIEM Hajnowskim, które zapamiętałem… Gdzieś na początku 1993 roku pojechaliśmy we trójkę (ja, Marian i Hajnoś) do Warszawy, na press-tour, czyli wspólne wywiady po radiach, etc. W pewnym momencie, w okolicach Starówki mieliśmy się rozdzielić. Ja z Marianem jechaliśmy do radia, a Paweł piechotą miał się udać w jakieś inne miejsce. Były godziny szczytu, za nami sznurek samochodów i Hajnoś miał szybko wysiąść, a my musieliśmy natychmiast odjechać. Paweł wyskoczył z auta, ale czegoś zapomniał i chciał się wrócić na chwilę do samochodu. Ja ruszyłem z buta i nagle usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk Hajnosia. Goście z tyłu trąbią, korek coraz większy, a my z Marianem wyskoczyliśmy zobaczyć co się dzieje. Okazało się, że w tym pośpiechu przejechałem mu oponami po nogach, jednak poza chwilą grozy i krzykiem nic wielkiego mu się nie stało. Zaczęliśmy z Marianem pękać ze śmiechu, bo całe zdarzenie w tamtym momencie wyglądało naprawdę zabawnie, tym bardziej, że Hajnoś na przemian coś do nas wykrzykiwał z bólu, a jednocześnie sam się brechtał z tej sytuacji. W końcu, ponaglani przez zniecierpliwionych kierowców, odjechaliśmy z Marianem z miejsca “zdarzenia”, ale śmialiśmy się z niego jeszcze przez kilka ładnych minut
W październiku 1993 roku graliśmy wspólny koncert FARBEN LEHRE & STRAJK w Siedlcach. Wracając do Płocka, przy ówczesnej drodze, gdzieś na trasie Siedlce-Warszawa zobaczyliśmy wolnostojący samolot pasażerski LOT-u. Prawdopodobnie ktoś próbował w tym miejscu zrobić jakąś kawiarnię przydrożną, ale że interes nie wypalił, to taki egzemplarz tam sobie jeszcze przez jakiś czas stał. Zatrzymaliśmy się i zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć. Po powrocie, Konrad i Hajnoś udzielali wywiadu, bodajże do jakiejś gazetki szkolnej. Osobą, która przeprowadzała ten wywiad była Aneta Kisio, późniejsza dziewczyna Hajnosia. Chłopaki pokazali jej te zdjęcia, a na pytanie “gdzie wówczas lecieliśmy?”, sprzedali jej kit, że na koncerty do Stanów Wywiad nie był nagrywany, więc ona te odpowiedzi skrzętnie sobie zapisywała i tym sposobem, chwilę później w miasto, wśród ówczesnych nastolatków, poszła fama, że obie płockie kapele grały tournee w USA
Potem przez lata się z tego epizodu śmieliśmy i niejednokrotnie go wspominaliśmy przy wielu okazjach…”

” Jesienią 1994 roku obie kapele (FARBEN LEHRE & STRAJK) koncertowały w Białymstoku, w kultowym wówczas klubie “Spodki”. Przyszło dużo ludzi, zabawa była przednia, zatem wyjazd wyszedł jak najbardziej na plus. Jednak Hajnoś, który często miewał pecha, niejednokrotnie wpadał w jakieś zupełnie nieoczekiwane tarapaty. Po zakończonym koncercie bramkarze prosili (mniej lub bardziej kulturalnie) ludzi o opuszczenie klubu. Staliśmy przy scenie, kiedy nagle z daleka usłyszeliśmy krzyki przy wejściu i zobaczyliśmy niezidentyfikowaną szamotaninę. Podbiegamy, a tam jakiś dobrze zbudowany koleś ściska Hajnosia w iście “zapaśniczym” chwycie. Zainterweniowaliśmy stanowczo, mówiąc, że to muzyk ze Strajku i osiłek zwolnił uścisk. Okazało się, że ten gość był ochroniarzem z klubu, a przy okazji byłym mistrzem Europy w zapasach z Bułgarii Kiedy zasugerował Pawłowi opuszczenie klubu (myśląc, że to jeden z widzów), ten zareagował nerwowo, kazał mu spadać, więc bramkarz założył mu tzw. “nelsona”. Hajnoś szamotał się, wierzgał nogami, krzyczał wniebogłosy, ale nie mógł się nijak z tego chwytu uwolnić. Wyglądało to dalece komicznie, zatem później przez lata śmialiśmy się, że Hajnoś to twardziel, który stanął do nierównego boju z zapaśniczym mistrzem
“

Adam Hajnowski (brat Pawła)
“Wiesz… jeżeli chodzi o moje relacje z bratem to widywaliśmy się rzadko. Kiedy wyjechałem z domu to Paweł miał 12 lat więc raczej spotykaliśmy się podczas Świąt lub w innych okolicznościach. Potem wyjechał do Szkocji, ale zawsze kiedy przyjeżdżał do Polski odwiedzał mnie w Gdańsku. Mieliśmy kontakt przez Fb, planowaliśmy odwiedzić go w Szkocji, ale niestety… nie zdążyliśmy. Pamiętam Pawła zawsze uśmiechniętego, bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Troszkę bał się mnie bo traktowałem go po ojcowsku, ale dogadywaliśmy się bardzo dobrze”

Agata Sidorek (znajoma Pawła)
“Znaliśmy się z Pawłem od dziecka. Pierwsze punkowe koncerty w Jagiellonce, wyjazdy do Jarocina. Na pewnym etapie mój ówczesny chłopak grał w Strajku co pozwoliło mi towarzyszyć w kilku koncertach na backstagu. Umówmy się oczywiście nie wszystkich, bo nie na wszystkie koncerty zabierało się swoje laski Zawsze miałam czuły i bliski kontakt z Hajnosiem. To był bardzo dobry i lojalny kolega. Miał swoje zdanie i zaciekłe go bronił, ale też dobrze mi było z nim w kontakcie. Najbliżej było nam jak stałam za barem w kultowym grodzkim. Mieliśmy taki rytuał, że co rano spotykaliśmy się na “prasóweczkę” przy barze, bo kiedyś czytało się za starych czasów papierowe gazety. Hajnos leciał po kanapki do urzędu do barku i zasiadaliśmy sobie razem i wymienialiśmy uwagi na temat różnych wieści z kraju i ze świata.
Mieliśmy również twórcze pomysły. Żeby nie było że tylko balowaliśmy, a dobrze mi się z nim balowało. Kiedyś konceptualnie założyliśmy kapele ” Dziura od Dupy” . Ja marzyłam żeby grać w kapeli punkowej. Ja byłam na wokalu. Hajnos na basie. Koncerty miały się odbywać na dachach i trwać 1,5 minuty. Wchodzimy i schodzimy.
Dużo pięknych wspólnych rozmów na tematy ważne i błahe. Ostatnio było słabiej i potoczyło się jak się potoczyło. To był dobry kumpel… wiem że kiedyś zagramy nasz koncert gdziekolwiek jest”

Adam Przemyłski (perkusista Podwórkowych Chuliganów)
“Spotykasz Pawła i zawsze Jego charyzmatyczna wesoła energia, bezpretensjonalne nastawienie oddziaływały energetycznie”
Marta Słupska (znajoma Pawła)
“Hajnosia znałam od gówniarza. Razem z Marianem i resztą ekipy przesiadywali pod naszym blokiem, wiesz gitary, browary, a my tam się przy nich kręciliśmy i tak nas przygarnęli i zarazili punkiem… to były czasy… Wiele historii można przytoczyć w których pojawia się Paweł. Hajnoś był mega pozytywnym człowiekiem, który ciągle żartował. Nie zapomnę jak chciał wkurzyć Ryśka z grodzkiego to oczywiście zaczynała się rozmowa o polityce, jazda taka była, że Rysiek aż że złości szedł w tango… albo z Pizdziakem jak ktoś ich wkurzał to brali go na zaplecze, sadzali na krześle, brali wiertarkę i tak się zabawiali (tyczyło się to przede wszystkim młodych punków) Przypomina mi się też taka sytuacja jak w PSSach stała pani w kolejce, w bereciku i marudziła co do ciasta
więc Paweł zaczął pukać jej w antenkę i pytał cały czas-nadaje? Nadaje? (Rydzyk oczywiście). Ostatnimi laty jak już był w Szkocji to pracował w takim ośrodku nad klifami, takie piękne miejsce nad morzem,. Tam był mega szczęśliwy, wszyscy go tam uwielbili bo mimo, że z językiem kulał to wszystkim pomagał a zwłaszcza dziadkom no i oczywiście wszystkie koty były jego.”
ps. bardzo dziękuję wszystkim znajomym Pawła, którzy zgodzili się na rozmowę i opublikowanie wspomnień o Hajnosiu. Dzięki również Mateuszowi Koziorowskiemu za tuning nagłówkowego zdjęcia zespołu Strajk.
Dodaj komentarz